Ale w głowie myśli wirują, wiercą się, wchodzą w każdą najciaśniejszą szparę, nie dają spokoju, oj nie.
Jak to możliwe? Dlaczego?
Milion pytań, odpowiedzi nie do zrozumienia, nie do pojęcia. Po prostu nie.
Dlaczego tak łatwo ranić najbliższą osobę?
I dlaczego każdy człowiek jest w głębi serca egoistą, nawet, jeśli zarzeka się, że tak nie jest?
Chcę krzyczeć, chcę być usłyszana a nie tylko słyszalna...
Ale czy to pomoże, czy to cokolwiek zmieni?
Kiedy przychodzi ten moment, gdy należy powiedzieć 'dość', zostawić przeszłość za sobą i dzielnie iść do przodu, nie oglądając się już na to, co było?
A może jednak warto? Może warto walczyć, próbować, dać szansę, starać się, inwestować? Siebie, swój czas, poświęcenie, marzenia, pragnienia i ambicje.
Gdzie kończy się 'ja' a zaczyna się 'my'? Gdzie świat przestaje być 'mój' a zaczyna być 'nasz'? Kiedy kompromis bierzę górę nad egocentryzmem?
Niektóre pytania pozostaną bez odpowiedzi podczas gdy odpowiedź na inne wypala dziurę w sercu... Ale narazie zmęczone myśli i spuchnięte oczy uleczy domowa, maślana szarlotka zwieńczona pysznym, słodkim, delikatnie kremowym budyniem.
Jednoosobowa szarlotka budyniowa
Składniki ( na 2 porcje) :
- połowa porcji ciasta z tego przepisu
- domowy mus jabłkowy
- 50 g migdałów lub innych orzechów
- opakowanie budyniu waniliowego
- 350 ml mleka
Wykonanie:
Kruche ciasto przygotowujemy zgodnie z przepisem i podpiekamy w piekarniku nagrzanym do 180 stopni przez 5 minut.
100 ml zimnego mleka odlewamy do szklanki, resztę podgrzewamy w garnku.
W zimnym mleku ropuszczamy proszek budyniowy i wlewamy do wrzącego mleka.
Gotujemy do momentu aż budyń bardzo mocno stężeje.
Orzechy miksujemy za pomocą blendera na niezbyt drobne kawałki.
Wyciągamy kokilki z kruchym ciastem z piekarnika, wkładamy mus jabłkowy do wysokości ok. 3/4 kokilki, posypujemy orzechami i wykładamy jeszcze gorący budyń.
Ponownie wstawiamy do piekarnika na ok. 30 minut.
Podajemy lekko gorące.
Idealne na leczenie złamanego serca, po-zimowej bądź przed-letniej chandry czy przepełnionej tęsknotą duszy. Albo po prostu jako szybki i pyszny deser :)
Przed-letnia chandra chyba próbuje mnie dopaść, jednak nie daję się. Zjadłabym tą boską szarlotkę, ale mój brzuszek na razie nie przyjmuje takich dobroci...
OdpowiedzUsuńnie przejmuj się, każdy czasem miewa inne, dziwne myśli...będzie dobrze;))
OdpowiedzUsuńa deser wygląda...idealnie;)
pozdrawiam serdecznie
świetnie wygląda! ciekawy pomysł ;)
OdpowiedzUsuńdobrze wiem o co chodzi... niestety. a deser genialny, naprawdę. zrobię, jak tylko zakończę się odchudzać ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam cieplutko :)
uroczo smacznie wygląda :).
OdpowiedzUsuńa co to jest to w czekoladzie pokrojone :D?
OdpowiedzUsuńTo jest pokrojony cukierek po prostu :)
UsuńKołderka i kanapa brzmią świetnie
OdpowiedzUsuńMyśli wsadź do zamrażarki na chwilę i odpocznij :)
O jakie to wspaniałe! Wierzę, że uleczy i moje zmęczone myśli :)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się :}
OdpowiedzUsuńZauważyłam że jestem jedną z na prawdę niewielu osób, może nie licząc stałych czytelników, która przegląda na blogach przepisy starsze niż dwutygodniowe. Wniosek ten wysuwam z dat przy komentarzach, oraz ze statystyk na moim własnym blogu, a przecież można znaleźć na prawdę ekstra kąski poza główną stroną durszlaka, wykrywacza itp... Eh, mam nadzieję, że dzięki temu zmądrzeję ;)
ohh, śpiąca jestem, powtarzam się
Usuń